niedziela, 2 lutego 2014

02-Wiesz, jakbyś chciała wstąpić gdzieś..




Znajdowałam się w cudownym błogostanie. Dryfowałam na krawędzi rzeczywistości i snu. Ze słuchawek wydobywała się kojąca melodia jednej z moich ulubionych piosenek. Nagle ktoś drastycznie szarpnął mnie za ramię.

Wypuściłam ze świstem powietrze .Sięgnęłam dłonią opaskę, by ją ściągnąć z oczu i zobaczyć tego śmiałka, który odważył się mi przeszkodzić.
Moim oczom ukazał się nie kto inny jak moja mama.
-Kochanie, mamy postój-powiedziała uradowana.-Wiesz, jakbyś chciała wstąpić gdzieś..-dodała ciszej, jednak uśmiech nie schodził jej z twarzy.
Nie rozumiałam tej kobiety. Zachowywała się jakby wygrała bon na dwie kawy w miejskiej kawiarni, a nie informowała mnie o skorzystaniu z WC.
Rozejrzałam się dookoła. Byłyśmy same w pojeździe.
-Jasne, jasne- rzekłam szybko.
Rzuciłam ipoda na siedzenie obok i ruszyłam do wyjścia. Wyszłam na zewnątrz. Od razu oślepiło mnie słońce. Przyłożyłam rękę do czoła i rozglądnęłam się w poszukiwaniu stacji. Na jednym ze znaków dostrzegłam napis  Missuebsee*
Pierwszy raz słyszałam o takiej miejscowości, chociaż nie mogłam być pewna, że nigdy ta nazwa nie obiła się mi o uszy. Podeszłam do drzwi, które z ociągnięciem rozsunęły się, wpuszczając mnie do środka.
Minęłam kasy, regały z przeróżnymi produktami rzucając okiem na ludzi przewijających się wokół mnie. Przyuważyłam panią Walter i tatę ,którzy wybierali przewodniki i mapy.
Odnalazłam odpowiednie drzwi i weszłam do środka.


*


Po dziesięciu minutach wszyscy byli już w ‘naszym czterokołowcu’.
-Chcesz?
Odwróciłam głowę i ujrzałam ogromnego hot doga ociekającego musztardą i ketchupem.
-Nie..dzięki-pokręciłam głową.
Tata najwyraźniej nie przejął się moją odmową, ba! Szczęśliwy odgryzł porządny kęs bułki.
Podczas gdy reszta planowała dalszą drogę, ja zastanawiałam się co właściwie tu robię.
Czy nie lepiej byłoby zostać w domu? W końcu mogłabym znaleźć pracę i stać się bardziej niezależną. Spróbować żyć na własny rachunek, przynajmniej przez ten wakacyjny okres. Obawiałam się tego wyjazdu ze względu na Miga. Nie wiedziałam, co wyniknie z tej dwutygodniowej wyprawy, ponieważ ostatnio razem wyjechaliśmy z 4 lata temu na obóz w Santander. Od tamtego czasu wszystko się popsuło i już nigdy nic nie było tak jak wcześniej. Straciłam go i nic nie mogłam na to poradzić. Próbowałam walczyć, ale to do niego należał wybór. Podjął decyzję. Teraz, jak się nad tym zastanawiam to stwierdzam, że może faktycznie dobrze ,że tak wyszło. Może tak miało być? W końcu nie każda przyjaźń może przetrwać wszystko. To, że przyjaźniliśmy się, gdy byliśmy dziećmi nie oznacza, by mielibyśmy nimi być do śmierci.
Spojrzałam na niego. Wpatrywał się tępo w przestrzeń za szybą. Nagle, jakby wyczuł, że ktoś się mu przygląda, odwrócił głowę i spojrzał prosto na mnie. Odwróciłam szybko wzrok.
Podkuliłam nogi i owinęłam się kocem, który wyjęłam z mojego podręcznego bagażu.
Pogoda zaczynała się psuć. Ciemne chmury zasłoniły słońce. Zapowiadało się na deszcz.
Przymknęłam oczy. Chciałam zasnąć i obudzić się, aż w końcu będziemy na miejscu.
Docierały do mnie strzępki rozmów. Moi rodzice i Walterowie w dalszym ciągu planowali przebieg dalszej podróży.
Po chwili już nic nie słyszałam.
Spałam.



*


Głośny hałas wybił mnie ze snu. Nie wiedziałam co się dzieje. Samochód podskakiwał i telepał się jakby jechał po jakiś wertepach. Było ciemno, nic nie mogłam dostrzec. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła. Zmrużyłam oczy, by cokolwiek zobaczyć.
Ktoś krzyczał. To chyba mama. Nagle pojazd gwałtownie skręcił i zarzuciło mnie na bok. Uderzyłam w coś głową. Film mi się urwał.




~*~

*wymysł mojej wyobraźni


Wróciłam. Nie wiem na jak długo.