-Gdzie są bilety ?! Widział ktoś nasze bilety? Richardzie..
Krzyki mamy dało się słyszeć od rana.
-Spokojnie, masz je w torebce- odparł tata.
-Jesteś pewny ? Nie przypominam sobie, żebym je tam chowała-
rzekła podenerwowana i zaczęła gorączkowo przeszukiwać torbę, którą miała na
ramieniu.
-Tak, mamo.. Wczoraj dziesięć razy powtarzałaś ,że je tam
wkładasz-dołączyłam się i ściągnęłam z ostatniego schodka moją walizkę.
-Uff-sapnęła.- są!
-A nie mówiłem?- rzekł ojciec i oddalił się w stronę kuchni.
Pokręciłam głową i poprawiłam ramię od mojego barcelońskiego
plecaka, które bezczelnie wbijało się w bark.
*
Po zjedzonym śniadaniu, zwarci i gotowi wyszliśmy z domu.
Mama jak zwykle przepatrywała swoją skrupulatnie ułożoną
listę. Wymieniała kolejno przedmioty i panikowała, czy aby na pewno je
zapakowała. Całe szczęście ,że byliśmy z Walkerami sąsiadami, bo nie zniosłabym
tego dłużej. Tata dzielnie się trzymał.
Pani Miranda już była przy samochodzie i pomimo sprzeciwów
męża próbowała wepchać do bagażnika kolejną torbę z ubraniami.
Przywitaliśmy się a potem..
Moi rodzice od razu ruszyli do pomocy. Mama w ekspresowym
tempie chwyciła moją walizkę i pognała w stronę pojazdu. Tyle ją widziałam.
Dobrze, że chociaż zostawiła mój plecak, w którym znajdował się cały zapas
rzeczy na drogę. Nawet wzięłam opaskę na oczy ,gdyby Miguel miał siedzieć, nie
daj Boże, obok mnie.
Właśnie, a gdzie on właściwie był ?
Wtedy go zobaczyłam. Wyszedł z domu ubrany w szorty i
podkoszulek. Swoją torbę niósł na ramieniu. Wrzucił ją do bagażnika ku krzykowi
swojego ojca, żeby szanował rzeczy i z
nikim się nie witając wsiadł do samochodu. Po jakiś 20 minutach wszystko było
gotowe.
Nic tylko ruszać.
Od razu, po komendzie pana Walkera, że można wsiadać,
wpakowałam się do środka, by zająć sobie najlepszą miejscówkę. Zaplanowałam sobie,
że usiądę na samym tyle. Niestety, aby tego dokonać musiałam przejść obok
mojego ulubionego towarzysza podróży. Szłam przed siebie. Zawzięcie wbijałam
wzrok w miejsce, na którym miałam spocząć. Ale on po prostu musiał coś
powiedzieć, więc wyjął z uszu te swoje słuchawki i odparł:
-O, kogo my tu mamy..-cmoknął w zadumie.
‘Pff.. jakby dopiero teraz mnie zauważył. Idiota’
Nic się nie odzywając, ominęłam go i usiadłam tam gdzie
chciałam. Już myślałam, że nie odezwie się do końca wyprawy, ale jak już
wszyscy znaleźli się w wozie i wyjechaliśmy na ulicę, odwrócił głowę do tyłu i
szepnął:
-Wiesz co ..dalej się gniewasz? O tę szmatę nie ma sensu.
Jak to usłyszałam to myślałam, że się rzucę na niego z
pięściami. Całe szczęście, że miałam zapięte pasy.
-Ty ! ty! –zaczęłam krzyczeć.
-Geena ! uspokój się-usłyszałam matkę.
-Nie daruję ci tego –syknęłam, na co on się uśmiechnął.
-A może zaśpiewamy jakąś piosenkę? –zaproponowała moja
rodzicielka.
-Sama sobie śpiewaj –mruknęłam pod nosem.
Dobrze, że nikt nie zwrócił uwagi na jej propozycję, bo tego
już bym nie wytrzymała.
~*~
Ten rozdział tak samo jak prolog powstał przed wakacjami. Krótki, bo byłam wtedy tak podekscytowana ,że wychodzi mi pisanie. Następny będzie na pewno dłuższy. Jeśli oczywiście będziecie dalej czytać. Mam nadzieję, że ten rozdział Was nie zniechęcił.
;)
Świetny rozdział ;> ja mu tam szmate! Gnojek jeden, mały. Mam jednak nadzieje, że się nie pozabijają. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńCzuje, że ta dwójka będzie miała wiele, wiele kłótni :) Czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńW KOŃCU!!!! Jak ja długo czekałam na ten rozdział..
OdpowiedzUsuńSzybko dodawaj nowy :)
Ahh a za tą szmatę to mu się oberwie.. :)
I oczywiście będę czytała :)
pozdrawiam :)
Oho, mam nadzieje, ze się nie pozabijają. Ale przynajmniej postacie mają charakterek, nie są nudne, jak w niektórych opowiadaniach. Czekam na następny i proszę o informowanie. W wolnym czasie zapraszam na 7 rozdział, na http://estar-conmigo.blogspot.com/ oraz na prolog na http://tu-me-ayudas.blogspot.com/. Pozdrawiam !
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, czy ten wspólnie spędzony czas wyjdzie im na dobre, bo jak na razie są bliżej tego, by się pozabijać, niż pogodzić ;)
OdpowiedzUsuń